zBLOGowani.pl

niedziela, 28 października 2018

Test kapsułek SOMAT GOLD 12 ACTIONS

Po obfitującym w wydarzenia muzyczne lecie i letnio - jesiennym urlopie czas wrócić do testowania !!

Tym razem zapraszam do testów kapsułek do zmywarek SOMAT GOLD







Ciekawe jest to, że nazwa SOMAT GOLD 12 ACTIONS nie jest przypadkowa. W sumie kto nazwałby swój produkt 12 ACTIONS bez powodu ? 

Czymże jest ta dwunastka ? Otóż jest to 12 funkcji, które gwarantuje nam używanie SOMAT GOLD:

1. Skutecznie myje
2. Usuwa plamy
3. Działa już w 40 stopniach
4. Szybko się rozpuszcza
5. Usuwa tłuszcz
6. Chroni zmywarkę
7. Nie niszczy naczyń
8. Czyści przypalenia
9. Ma funkcję nabłyszczacza
10. Zapewnia połysk naczyń
11. Ma funkcję soli
12. Przyspiesza efekt suszenia

Sama tabletka jest opakowana w folijkę, której nie trzeba zdejmować przed uzyciem. Rozpuszcza się ona w wodzie. Nadto tabletki wzbogacone są kwaskiem cytrynowym (osobiście sama używam kwasku do czyszczania np. piekarnika)
Okazje by je wypróbować mialam po imprezie urodzinowej

O tym za chwilkę, a tak wyglądał stół przed przyjściem gości :



Czas skorzystać ze zmywarki !!


Jakoś się upchały


i cyk tableteczka


#efektsomat ?? Proszę bardzo oto najbardziej kontrowersyjne naczynia



Czyściutkie !!
Czas na podsumowanie i sprawdzenie 12 funkcji SOMAT GOLD 12 ACTIONS i przydzielenie punktów : 

1. SKUTECZNIE MYJE ?  6/6 
Naczynie żaroodporne, patelnia, talerze, sztućce, miski, miseczki wszystko czyste !!

2. USUWA PLAMY ? 6/6 
Jak wyżej

3. DZIAŁA JUŻ W 40 STOPNIACH ? 6/6
Często tabletki, których używałam nie rozpuszczały się. zostawały gdzieś na drzwiczkach zmywarki lub w koszyczku w połowie rozpuszczone. SOMAT GOLD 12 ACTIONS rospuszcza się zawsze do samego końca !!

4. SZYBKO SIĘ ROSZPUSZCZA ?  6/6
Nie wiem czy szybko - nie sprawdzałam tego w trakcie pracy zmywarki. Wiem, że się w ogóle rozpuszcza :) 

5. USUWA TŁUSZCZ ? 6/6
Zdecydowanie tak !! 

6. CHRONI ZMYWARKĘ ? 
Mam nadzieję, że tak !! Moja zmywarka ma zaledwie rok. Na pewno SOMAT GOLD 12 ACTIONS zostawia zmywarkę czystą.Mam nadzieję, że wnętrzności też są pod ochroną :)

7. NIE NISZCZY NACZYŃ ? 6/6
Po miesiącu korzystania nie zauważyam żeby nadruki z kubków czy szklanek się scierały

8. CZYŚCI PRZYPALENIA ?
Nie mam co prawda przypalonych garnków, ale SOMT GOLD 12 ACTIONS daje radę na bieżące brudy

9. MA FUNKCJĘ NABŁYSZCZACZA ? 6/6
Nabłyszczacza używam średnio raz w miesiącu. A od miesiąca nie używałam :) 

10. ZAPEWNIA POŁYSK NACZYŃ ? 6/6
TAAAAK !!!

11. MA FUNKCJĘ SOLI ? 
Tu się nie wypowiem, bo nie korzystam z soli do zmywarek

12. PRZYSPIESZA EFEKT SUSZENIA ? 
Tu też zostawie jeszcze miejsce do weryfikacji, ponieważ zmywarkę włączam na noc, a rano naczynia są już suche

Podsumowując, tabletki SOMAT GOLD 12 ACTIONS bardzo dobrze działają. Naczynia są czyste, lśniące i pachnące. Nawet gdy krzywo włożę naczynia to #efektsomat dociera do nich i czyści je dokładnie. W dodatku wierzę, że SOMAT GOLD 12 ACTIONS tak jak obiecuje w punkcie 6, chroni zmywarkę :)



Yo !

#somat #efektsomat 

niedziela, 15 lipca 2018

TEST NEUTROGENA HYDRO BOOST


Hejka !
Po wpisach konkursowo - koncertowych (to jeszcze nie koniec- będzie jeszcze jeden wpis konkursowo - koncertowy ) przyszedł czas na kolejny test. Tym razem będzie to test kremów Neutrogena HydroBoost


Neutrogena Hydro Boost Aqua Gel do twarzy to mocno nawilżający, żelowy krem do twarzy. Dzięki formule z kwasem hialuronowym gasi pragnienie skóry, wzmacja ją poprzez długotrwałe nawodnienie aż do 72 h !! Dodatkowo sprawia, że skóra staje się jędrna i miękka. Dodatkowo wzmacnia zewnętrzną warstwę naskórka poprzez poprawę jej nawodnienia oraz zamyka nawodnienie w skórze. Nadto chroni barierę naskókową oraz stopniowo uwalnia składniki nawilżające wtedy, kiedy skóra tego potrzebuje. Nie zatyka porów. Konsystencja jest lekka i beztłuszczowa. 







Natomiast Neutrogena Hydro Boost żelowy balsam do ciała to orzeźwiająca, lekka formuła, zawierająca kwas hialuronowy, któy jest wyjątkowym składnikiem nawilżającym, mającym zdolność do zatrzymywania wody w ilośći tysiącktornie przewyższającej jego wagę. Żelowy balsam do ciała gasi pragnienie skóy działając dwukierunkowo: po pierwsze pomaga zamknąć nawodnienie w naskórku, po drugie utrzymuje odpowiedni poziom nawodnienia, stopniowo je uwalnając, dokłądnie wtedy kiedy skóra tego potrzebuje.



Korzystam z otrzymanych produktów od 3 tygodni. Raz dziennie wieczorem po oczyszczeniu twarzy używam żelu do twarzy oraz raz dziennie po wieczornej kąpieli korzystam z balsamu do ciała i muszę powiedzieć, że efekty są zaskakujące. Po pierwsze skóra mojej twarzy jest miękka, sprężysta, jędrna, ale też gładka i dosłownie czuć, że jest nawodniona ! 

Natomiast jeśli chodzi o balsam do ciała to podczas wakacji zawsze mam problem z suchą skórą. Ma pewnie na to wpływ i opalanie i korzystanie z basenów czy kąpieli w morzu. Poza tym moja łokcie zawsze są suche, skóa na nich jest wręcz popękana. Balsam do ciała idealnie nawilżył moją skórę, a łokcie już po pierwszym użyciu były gładkie. Wręcz nie do poznania !!!

Pora na podsumowanie

OPAKOWANIE: 
Neutrogena Hydro Boost to seria kosmetyków w morskich wręcz opakowaniach. Kolor od razu nasuwa na myśl, że jest to żel nawilżający. Od razu można się domyśleć, że konsustencja jest właśnie żelowa.

OCENA MOJA: 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

Zapach:
Zapach każdego kremu czy balsamu to jego istotna cecha. Neutrogena Hydro Boost ma nienachalny lekki jakby "lodowy" zapach. Jest bardzo przyjemny.

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

KONSYSTENCJA
Jak już wspominałam konsystencja Neutrogena Hydro Boost jest żelowa. Nie jest lepka czy tłusta. Szybko się wchłania. 

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

DZIAŁANIE
Najważniejsze oczywiście to skuteczność działania. Muszę szczerze powiedzieć, że już od pierwszego użycia zauważyłam znaczną poprawę stanu mojej skóry. Szczególnie na wspomnianych łokciach, ale też na twarzy. Skóra jest wyrażnie odżywiona, jędrna, miękka, gładka i nawodniona. 

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

Słowem podsumowania kampania Neutrogena Hydro Boost to była kampania stworzona dla mnie !! Dzięki niej wiem juz jakie kremy pomogą mi w walce z suchą skórą ! Zdecydowanie będę dalej polecać te produkty i sama będę ich używać !!


#Neutrogena #HydroBoost #KompleksowyRytuałNawadniania #UgaśPragnienieSkóry


O. 

niedziela, 8 lipca 2018

BEYONCE I JAY-Z czyli nagroda w konkursie #Latomtvmusic

Lato to czas koncertów, festiwali... po 2-dniowym szaleństwie na Orange Warsaw Festival 2018, czas na kolejne muzyczne przygody. 

Gdy polowałam na konkursy na OWF, MTV Music w swoim paśmie reklamowym ogłaszało, że rozdaje bilety na najważniejsze muzyczne wydarzenia lata. Jeśli chodzi o OWF jakoś niespecjalnie o tym myślałam, jednak gdy usłyszałam, że do wygrania są również bilety na koncert Beyonce i Jay-Z pomyślałam że warto się za to zabrać. Tym bardziej, że nie mogłam znaleźć innych konkursów na ten występ. Zadanie było na pozór proste, ale jednak trzeba było przebić się przez pozostałe zgłoszenia. Otóż należało zrobić sobie selfie na temat "Pokaż jak bawisz się z MTV Music" i wrzucić na swojego instagrama z #latomtvmusic . Od razu pomyślałam, że moje selfie będzie z kartką "Love" czyli z kartką jaką fani będący na koncercie mieli podnieść w umówionym momencie koncertu. Myślałam kilka dni, na instagramie widziałam kolejne super wymyślne fotki...w weekend poprzedzajcy ten koncertowy, był to ostatni moment na wzięcie udziału w konkursie. Wydrukowałam więc napis i spakowałam walizkę "na wyjazd na koncert". Zrobiłam selfie z kartką na tle walizki oraz na tle włączonego telewizora na kanale MTV Music. Nie liczyłam na nic, fotki innych były naprawdę imponujące...ale... niektóre nie były fotkami "selfie". Wiedziałam o tym, ale myślałam że bardziej liczyć się będą kreatywność i wykonanie aniżeli drobnostka jak selfie. Jednak MTV to organizatorzy z prawdziwego zdarzenia i zostałam jedną z dwóch zwyciężczyń w tym konkursie !!!!

Po dwóch dniach bilety były już u mnie



Bilety były na miejsca siedzące na trybunie. Pora więc była na zorganizowanie noclegu i dojazdu.... miejsc w pociągach na piątek i sobotę już nie było, a nie chciałam powtóki z rozrywki z wyjazdu na OWF, zatem trzeba było kombinować dalej... Nigdy nie korzystałam z portalu blablacar, ale zawsze musi być ten pierwszy raz :) znalazłam więc odpowiednią osobę, jadącą do Warszawy o odpowiedniej dla mnie godzinie. Podróż minęła szybko i sprawnie. Z noclegiem o dziwo nie było problemów. Znalazłyśmy fajny pokój z odległości kilometra od Stadionu Narodowego ! 

Po przyjeździe do Warszawy, zameldowaniu w pokoju, spacerze po mieście i obiadku, ruszyłyśmy pod Stadion. Spieszyć nie trzeba się było, bo jak wspominałam miejsca były siedzące. 



Gdy dotarłyśmy na miejsce fani już zajmowali swoje miejsca. Zaskoczyła mnie mała ilość ludzi w sektorze najbliżej sceny. Była godzina około 18 :) Gdybym miała miejsca pod sceną zapewne czatowałabym już od rana by mieć najlepszy widok :)


Ale nasz widok z trybun również był genialny. Cała scena na wyciągnięcie ręki. Zdjęcia może i tego nie oddają, ale serio wszystko ładnie było widać. Czego nie można powiedzieć o dźwięku... niestety Stadion Narodowy nie nadaje się na organizacje tam koncertów... Akustyka pozostawia wiele do życzenia i po każdym koncercie w Internetach wylewa się fala złych opinii o nagłośnieniu.. Czasem gdy nie mogłam zrozumieć jaką piosenkę akurat śpiewa Bey, musiałam zamykać uszy by słyszeć czyste dźwięki. 

Generalnie koncert udał się w 100 % !! Akcje fanowskie z balonami i kartkmi z LOVE zostały zauważone i skomentowane przez Bey i Jay-Z, mieli oni dobry kontakt z publicznością, czuli oddanie i miłość swoich fanów. Oczywiśćnie nie można nie wspomnieć o słynnej już akcji ze sceną i drabiną. Już po koncercie, gdy światła już zgasły zauważyłam, że służby podstawiły drabiny i Jay-Z zszedł ze swojej i udał się za kulisy. Myślałam, że to część koncertu, że tak zaplanowali sobie zejście ze sceny. Jednak widziałam jak Beyonce nie wie jak zabrać się za schodzenie po drabinie, wtedy zrozumiałam że to nie było zaplanowane !! Przy dopingu fanów, Beyonce udało się zejść z drabiny i z podniesioną głową zejść za kulisy :)

Oto kilka fotek z koncertu.













Po koncercie przy wyjściu z terenu stadionu, hostessy rozdawały worki z logo TIDAL (właścicielem jest Jay-Z) oraz datą 30 czerwca 2018 r. To było niespodziewane i bardzo miłe





Powrót był już w komfortowym pociągu z miejscami siedzącymi :) 

MTV Music Polska !! Dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym niesamowitym show !! Ten konkurs serio spełnił jedno z moich marzeń !! 

O. 

poniedziałek, 2 lipca 2018

WIELKI TEST CYDRU LUBELSKIEGO NIEFILTROWANEGO

Jak zapowiadałam pora na wpis o tescie Cyrdu Lubelskiego niefiltrowanego

Cydru próbowałam kilka lat temu, jednak pamiętam, że niezbyt trafił w mój gust...był słodki i ciężki. Jednak propozycja z jaką wyszedł Cydr Lubelski to zupełnie inna bajka.. 
Postanowiłam dać kolejna szansę temu napojowi





Kilka słów o samym Cydrze. Gdyby jakimś cudem znalazła się na świecie taka osoba, która nie miała styczności z cydrem (z jednej strony zazdroszczę, że ten pierwszy raz wciąż przed nią), spieszę z wyjaśnieniem, że cydr to nic innego jak orzeźwiający, delikatnie gazowany napój alkoholowy, powstały ze sfermentowanego świeżo tłoczonego soku jabłkowego. Natomiast niefiltrowany Cydr Lubelski, który jest bohaterem tego wpisu to świeżo tłoczony sok z jabłek wraz z miąższem, któy poddany został naturalnej fermentacji w niskiej temperaturze. Po fermentacji i leżakowaniu, cydr nie jest filtrowany i od razu trafia do butelek.




Oto nasz dzisiejszy bohater :)

Przedstawiam zatem jego rodzinę:
- Cydr Lubelski Klasyczny (od 2013 widujemy go na sklepowych półkach)
- Cydr Lubelski Miodowy (od 2014)
- Cydr Lubelski Antonówka (od 2015)
- Perry Lubelski Gruszkowy (mniami od 2016)
- Cydr Lubelski Niefiltrowany (od 2017 voila !)
- Cydr Cubelski Niefiltrowany Antonówka (2017)

Wybór jest więc całkiem spory. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.




Tak oto kibicowaliśmy wraz z Cydrem Lubelskim




Niestety bezskutecznie. Chyba zbytnio skupiliśmy się na walorach Cydru, niż na kibicowaniu :)



Aby odreagować porażkę na Mundialu, wraz z Cydrem Lubelskim Niefiltrowanym wskoczyłam do wanny !! Naszym pomocnikiem i towarzyszem był mały jednorożec :)


Niestety butelka była zbyt dużym wywaniem dla Jednorożca, dlatego musiałam go wspomóc :)


W ostatni weekend, ostatnia butelka Cydru przeznaczona dla mnie posłużyła mi jako dodatek do obiadku. W menu były naleśniki z ciasta szpinakowego z serkiem i pomidorkami. I wiecie co ? Może w cieście naleśnikowym szpinak nie jest jakoś mocno wyczuwalny, ale racje miał ten kto odkrył, że szpinak i jabłko idealnie się łączą !!!



Czas na przyznanie ocen, co chyba nie będzie zbytnio zaskoczeniem

OPAKOWANIE:
Buteleczka jest szklana, przejrzysta, widać dosłownie miąższ na dole butelki, który oczywiśćie trzeba wymieszać przed otwarciem. Powyżej połowy butelki znajdue się duży grawerowany napis CYDR LUBELSKI. Całość jest minimalistyczna, nieprzekombinowana. Tak jak lubię.

OCENA MOJA : 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6


OTWARCIE:
Kapselek działa na zasadzie twist- off, co oznacza, że nie potrzebujemy otwieracza, zapalniczki, kluczy czy zębów :) Mega wygodne a kapselek w nienaruszonym stanie możemy zachować (jeśeli oczywiscie kolekcjonujemy)

OCENA MOJA: 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

ZAPACH:

Cydr Lubelski NIefiltrowany pachnie jak taki sok jabłkowy łoczony, który znamy z dużych kartonów z nalewakiem. Polskość w czystym swym wydaniu.

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6


SMAK:
Chakarterystyczny aromat polskich jabłek czuć rówież w każdym łyku Cydru. Delikatnie gazowana struktura muska podbiebienie i gardło, delikatna ledwo wyczuwalna goryczka i kwasek jabłek idealnie oddaje, fakt, że jest to niczym niezmącony szczery smak polskich jabłek.

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMCYH 6/6

ZAWARTOŚĆ ALKOHOLU
Cydr ma zawartość alkoholu jak lekkie piwko 4,5 %. Nie jest jednak ani w jednym momencie wyczuwalna jakakolwiek zawartość, co ułatwia jego spożywanie osobom wrażliwym na smak alkoholu :) Jednak nie dajmy się zwieść pozorom. Już po jednej butelce cydru czuć w nogach delikatne mrowienie :)

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

OCENA KOŃCOWA - NO NIE MOŻE BYĆ INACZEJ 6/6 !!!!!!

Pamiętajmy !!

Nawet jedna butelka Cydru nie jest właściwa do spożywania przez kobiety w ciąży ani przez niepełnoletnich !! Pamiętajmy również, by nie siadać po jego spożyciu za kierownicę ! Jest to wszak alkohol tak samo jak piwo czy inne drinki !!!!!

Trzymajcie się zdrowo i pamiętajmy o piciu alkoholu z umiarem :)

O.

#cydrlubelski #niefiltrujemy

sobota, 23 czerwca 2018

ORANGE WARSAW FESTIVAL 2018 - KONKURS Z JAGERMEISTER

Hej !!

Udało mi się znaleźć w końcu pierwszy od dawna dawna wolny weekend, żeby usiąść i naskrobać kilka słów. 
Dziś będzie o ważnym dla mnie wydarzeniu każdego lata jakim jest Orange Warsaw Festival !! większość bardziej emocjonuje się Openerem, ja nigdy na nim nie byłam, ale już 4 raz w tym roku wzięłam udział w OWF. Z czego 3 razy były to wygrane karnety a jeden sama kupiłam bilecik. 
W tym roku serio zależało mi na tym wyjeździe. W końcu grało dużo moich ulubieńców: Sam Smith, Dua Lipa, Florence + The Machine czy Axwell & Ingrosso. Szukałam więc na potęge konkursów, gdzie mogłabym wygrać karnecik na to wydarzenie. 
No i pewnego pięknego dnia natrafiłam na fejsie na link do konkursu organizowanego przez Jagermeister pod nazwą "Lato Łowców - Orange Warsaw Festiwal". Zadanie nie było proste. Trzeba było napisać z jaką muzyką kojarzy Ci się smak Jagermeistera. Szczerze mówiąc, miałam taką desperacką chęć być na tegorocznym OWF, że odpowiedź naskrobałam w 20 minut !! Nie do końca wierzyłam w sukces, bo zwycięzców mogło byc tylko troje...Wyniki miały być 24 maja w czwartek. Tego dnia od rana odświeżałam strone konkursową i zakładkę "zywcięzcy" i pocztę mejlową... i oto koło godziny 17-18 jest !!! Wiadomość i wygranej w konkursie !!!!

Nagród było całkiem sporo:
- dwa karnety na Orange Warsaw Festival 2018 
- dwie butelki Jagermeister, każda o pojemności 0,7 l 
- dwa poncza przeciwdeszczowe
- bluza

Tego samego wieczora kupiłam bilety na pociąg do i z Warszawy i zarezerwowoałam noclegi w stolicy.

Kurier przywiózł paczuszkę we wtorek trzy dni przed wyjazdem, także byłam troszkę zestresowana...bo w czwartek było święto no kurierzy nie pracowali. 

Nie trzymając dłużej w niepewności przedstawiam moją paczuszkę od Jagermeister 


Dodam tylko, że płaszczyki przeciwdeszczowe to nie takie foliowe badziewie, a porządne płaszczyki z materiału  pvc (chyba tak to się nazywa)

Nadszedł czas wyjazdu. Pociągi przepełnione, ale udało się jeszcze na tydzień przed wyjazdem kupić bilety na miejsca siedzące - w przedziale, bez klimy ołjeeee :)

W piątek na OWF grali : O.S.T.R., Dua Lipa, Sam Smith, LCD Soundsystem, a na scenie Warsaw Stage: Sonar, Rebeka, Ralph Kaminski, Nines, Rasmentalism. 

Zależało nam tego dnia jedynie na koncercie Dua Lipa i Sama Smitha więc po zameldowaniu się w hotelu i małym odpoczynku udałyśmy się na Stare Miasto, na obiadek po czym wsiadłyśmy w tramwaj i pojechałyśmy na tor wyścigów konnych Służewiec. Tam o dziwo kolejki były dość krótkie. Pamiętam na ostatnim OWF prawie nie zdążyłyśmy na wybrane koncerty takie tłumy były. Pierwsza bramka, skanowanie biletów. Luzik Następnie trzeba było podejść do namiotów po opaskę. Tam juz było zamieszanie. dłuuuugi namiot po drugiej stronie "lady" kilku wolontariuszy, którzy zakładali opaski. Z tym, że nie było żadnych oznaczeń któa kolejka jest po któe opaski. Czy tylko na piątek, tylko na sobote czy na obydwa dni. Takżde czekało się w jednej kolejce żeby dowiedzieć się, że TU TYLKO NA PIĄTEK. i jak się okazywało wszędzie było TYLKO NA PIĄTEK. W końcu ktoś krzyknął, że gdzieś w największej gimeli oznaczają osoby mające karnet na dwa dni. No nareszcie !! Kilka minut do koncertu Dua Lipa o 19:00... idziemy idziemy dosyć długi kawałek i kolejne bramki. Tam wolontariusze szarpali za opaski czy nie są za luźno założóne (tak by można było je komuś opchnąć np na drugi dzień albo w inny sposób oszukać" troszke to było dziwne. No i w końcu można było wejść na teren festiwalu. Nie było zbytnio czasu na rozglądanie się po stoiskach i atrakcjach. Ale po drodze trzeba było obowiązkowo kupić coś do picia :) Tu okazało się, że żeby kupić piwko (małe piwko 3% za 10 zł...) dodatkowo trzeba było opłacić kaucję 6 zł za kubek, który trzeba było oddać, żeby odzyskać kaucję. Z jednej strony rozumiem, nie ma śmieci na ziemi nie walają się plastikowe kubki, ale z drugiej strony musiałam z tym kubkiem w ręce bawić się cały koncert co było troszkę uciążkiwe. 



Gdy podeszłyśmy pod właściwą scenę, było już dość dużo ludzi więc widoczność była dość ograniczona. Dua Lipa wyszła kilka minut po 19 i naprawdę dała bardzo dobry koncert !! 





Po tym koncercie była godzinka przerwy do Sama Smitha, więc poszłyśmy oddać kubeczki po piwku i kupić następne :) 

Wróciłyśmy w to samo miejsce na koncert Sama Smitha, który bardziej mi się podobał niż Dua Lipa.  Po pierwsze było już ciemno, więc był lepszy klimat, a po drugie Sam miał lepszy kontakt z publicznością. 



Po koncercie Sama Smitha miał wystąpić zespół LCD Soundsystem, jednak zaczeło dość poważnie błyskać i grzmieć, dlatego postanowiłyśmy wrócić już do hotelu, ewentualnie iść jeszcze na stare miasto. 

Rozpadało i rozgrzmiało się na dobre, więc była to właściwa decyzja :)

Na drugi dzień plan był bardziej ambitny. Szybki spacer po Warszawie, obiadek albo w mieście albo już na terenie OWF, gdyż na drugi dzień grali: Taco Hemingway, Tyler The Creator, Florence + The Machine, Axwell & Ingrosso, a na Warsaw Stage: Baranovski, Mery Spolsky, Marcelina, Mela Koteluk, The Dumplings.

Postanowiłyśmy iść już na 17 na Taco Hemingwaya...ale na planach się skończyło :) po pierwszym dniu troszkę pospałyśmy, nawet nie poszłyśmy na starówkę, jedynie na obiadek przed samym wyjazdem na Służewiec. Tam na spokojnie pospacerowałyśmy po terenie festiwalu, i usiadłyśmy na trawce. Akurat koncert zaczynał Tyler, The Creator. Jak tylko skończył około 20:20 postanowiłyśmy podejść pod scenę, by jak najlepiej widzieć koncert Florence + The Machine. Jednak najbardziej wytrwali fani po koncercie Tylera nie wyszli spod sceny :) 

Koncert był cudowny !! Florence dała czadu !! Nie dość że ślicznie śpiewa, tańczy, to jeszcze co chwila schodziła do fanów, przytulała się z nimi to było wspaniałe. Czuć było, że jest oddana i wdzięczna wiernym fanom. 

  
 Po występie Florence poszłyśmy uzupełnić płyny po czym nie wracałyśmy już pod scenę na Axwell & Ingrosso, ustawiłyśy się na końcu tłumu by słuchać muzyki i podziwiać efeky specjalne. W końcu na występie DJ nie trzeba być jakoś wyjątkowo blisko pod sceną. Występ był bardzo energiczny. Muzyka + efekty pirotechniczne bardzo fajne zakończenie całego festiwalu. 

Podsumowując muszę przyznać, ze pod względem Artystów i występów był to najlepszy Orange Warsaw Festival na jakim byłam !! Podoba mi się filozofia festiwali. Nie ma spiny, można sobie spacerować po miasteczku, uczestniczyć w koncertach z dowolnego miejsca, brać udział w innych atrakcjach OWF. Na koncertach jednego artysty, w których biorę udział zawsze mam parcie, by być jak najbliżej sceny. w 95 % mi się to udaje. ten 5 % to koncerty Madonny, gdzie do tej pory nie kupował biletów Early Entrence więc nie mogłąm zająć 1 rzędu...ale drugi rząd już był mój !! Teraz już będę zamawiać bilety EE na moją Idolkę. Wychodzę z założenia, że nie po to wydaje kasę, żeby nic nie widzieć czy kiepsko słyszeć. Także zawsze czekam kilka godzin by zająć najnajlepsze miejsce. A na takim festiwalu, każdu jest spokojny, bawi się dosłownie wszędzie. Podoba mi się taka opcja !

Jageremeister !! Dziękuję za możliwość uczestniczenia w Orange Warsaw Festival 2018 !! No i za pozostałe prezenty, które znalazłam w paczce. Stokrotne dzięki !!!!

O. 

czwartek, 7 czerwca 2018

Pewnego razu w listopadzie czyli kultura dostępna w kinach

Ceny biletów do kin powodują zawrót głowy. Szczególnie w czasach, gdy filmy bardzo szybko pojawiają się na darmowych stronach internetowych, wielbicielom kina niekoniecznie chce się wydawać po kilkadziesiąt złotych. Gdy dochodzi do tego. obowiązkowy popcorn i cola to robi się z tego całkiem spory wydatek. Dlatego sieć kin Helios wpadł na genialny pomysł czyli cykl polskich filmów wyświetlanych w swoich kinach, gdzie bilet kosztuje jedynie 10 złotych. Cykl ten nosi nazwę Kultura Dostępna. w sierpniu tego roku zakończy się już 10 edycja inicjatywy.

Dzięki konkursowi organizowanemu przez Nasz Głos Poznański (na stronie naszglospoznanski.pl) mogłam uczestniczyć po raz pierwszy w tym przedsięwzięciu. Dodam, że była to jednocześnie moja pierwsza wizyta w kinie Helios, choć w Poznaniu kino to działa od blisko dwóch lat.

Nasz Głos Poznański zorganizował jakiś już czas temu konkurs, gdzie do wygrania były bilety na film pt. Pewnego razu w listopadzie. Z dwiema kulami u boku (kilka dni po wypadku na schodach :) powedrowalam do kina.

Film zrobił na mnie oczekiwane wrażenie. Cała historia skupia się na Matce i synu, którzy zostali eksmitowani z mieszkania i szukają dla siebie miejsca a to w opuszczonych domkach działkowych, a to w schroniskach, gdzie matka (Kulesza) nie jest mile widziana, gdyż towarzyszy jest ukochany pies, o. którego troszczy się bardziej niż o siebie. Pod koniec udaje im się znaleźć kąt w sqocie. Jednak spokój nie trwa zbyt długo, gdyż na ulicach dochodzi do zamieszek związanych ze świętem niepodległości.
Film pokazuje prawdę o niekoniecznie sprawiedliwym państwie gdzie prawo jest surowe a policja bezwzględna. Seans ten długo siedział mi w głowie. Zmieniłam nieco swoje zdanie o osobach bezdomnych, które nie zawsze pochodzą z patologii, są uzależnione czy są przestępcami. Czasem są to tylko ofiary systemu, które próbują znaleźć szczęście i dach nad głową. Wspomniany bohater syn Marek jest wszak studentem prawa, ma dziewczynę i za wszelką cenę chce dla swojej matki znaleźć miejsce gdzie mogłaby się zatrzymać, ogrzać. Film zdecydowanie mocny ale i bardzo ważny. 

foto: filmweb.pl


Ale dosyć tych smutkow i przemyślen. już teraz zapraszam na nowy wpis, który pojawi się w weekend lub zaraz po weekendzie, a będzie to wpis o festiwali Orange Warsaw Festiwal, na który udało ki się zdobyć bilety!    Zapowiada się też pyszna i %%% kampania także stay tuned! 

A tymczasem polecam udać się do najbliższego kina Helios, gdyż do końca sierpnia najlepsze i najnowsze polskie filmy za dyszke! 

O. 

sobota, 26 maja 2018

ZOTTARELLA BEZ GMO

Hej !

Jeden smakowity test ledwo się zakończył a już kolejny doczekał się realizacji. Mowa tu o o Zottarelli bez GMO ! Jest to oczywiście ser mozzarella firmy Zott

Zdecydowałam się kupić następujące smaki: 
-  Zottarella Minis o smaku klasycznym
-  Zottarella Minis z bazylią
- Zottarella o smaku klasycznym
-  Zottarella z bazylią


Co znaczy bez GMO ?? Na stronie www.zottarella.com znalazłam dokładne wyjaśnienie jak produkowane są Zottarellki. A zatem wszystkie produkty Zottarella wytwarzane są z mleka pochodządzego od krów karmiownych paszą wolną od genetycznie modyfikowanych organizmów i pochodzących z Europy. Poza tym wszystkie pozostałe składniki do produkcji jak np. bazylia również są wolne od modyfikacji genetycznych

Okazja do wykorzystania w kuchni zakupionych produktów nadarzyłą się wręcz w ciągu kilku dni, bowiem miałam zorganizować urodziny. Zdecydowałam się więć na przystawkę z koreczków z małymi kuleczkami Zottarella Minis o smaku klasycznym jak i bazyliowym, a na danie główne podałam m.in. lasagne, do której dodałam Zottarellę w standardowej wielkości i o klasycznym smaku. Resztę zakupów rozdałam znajomym.

Oto moje kulinarne dzieła sztuki :






















Dostałam też zdjęcie gotowego dania zrobionego przez jedną z moich testerek: faszerowane papryki z Zottarellą:



Wszystkie te dania były obłędnie pyszne !! Zottarella perekcyjnie się roztapiała, była smaczna o fajnym, śmietankowym posmaku a potrawy z jej udziałem na długo zapadły w pamięć zaproszonym gościom. 

Czas na podsumowanie i przyznanie ocen

OPAKOWANIE

Bardzo podoba mi się rozróżnienie Zotarrelli o smaku klasycznym od Zottarelii bazyliowej. nie trzeba główkować i szukać opisów na opakowaniu. Wystarczy spojrzeć na kolor. Zottarella klasyczna ma niebieski kolor dominujący na opakowaniu, natomiast Zottarella bazyliowa....zielony :)  Na opakowaniu widać również propozycję podania w postaci sałatki Caprese, czyli serka i pomidorków :) Oczywiście nie mogło zabraknąć znaczka BEZ GMO, któy wyróżnia Zotarrellę od innych serków typu mozzarella.

OCENA MOJA: 6/6
OCENA ZNAJOMCH 6/6


SMAK 

Zottarella zarówno w wydaniu klasycznym jak i bazyliowym (nie wsponiałam, że istnieje również wersja Zottarelli Light) ma wyjątkowy śmietankowy smak. jak takie świeże pachnące mleko czy prawdziwa śmietanka ! Coś wspaniałego. Gdy spróbowałam Zottarelli w daniu zapieczonym (Lasagne) to genialnie wśród różnych smaków jakie tam się znalazły (sos, mięso, makaron, przyprawy) wyróżniał się śmietankowy smak Zottarelli. Nie był to tylko ser, który miał się "ciągnąć" w daniu....był to składnik, który nadał niesamowity smak całego dania ! 

OCENA MOJA: 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

BEZ GMO

Postanowiłam ocenić również postawę firmy Zott, która postanowiła wprowadzić produkty bez GMO, zgodnie z programem "Zrównoważone karmienie zwierząt" od 2010 roku !!

Każdy dostawca mleka musi zgłąszać firmie Zott jakie pasze stosuje lub planuje stosować w żywieniu swojego bydła mecznego. Firma Zortt poprzez niezależny instytut kontroluje zadeklarowanych przez dostawców mleka producentó pasz. Przebadane pasze widnieją na tzw. liście polecanych pasz dla krów mlecznych, która udostępniona jest rolnikom przez Internet. Dzięki temu posiada on gwarancję, że pasze są pewne a ich dostawca został  gruntownie skontrolowany.

OCENA MOJA 6 !!!/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

NAPRAWDĘ BRAWO ZOTT !!


Mam nadzieję, że świadomość żywieniowa wejdzie nam w krew właśńie dzięi takim kampaniom.

O.

#zottarellabezgmo #kreatywniewkuchni #zott 

środa, 11 kwietnia 2018

ŚLIWKA NAŁĘCZOWSKA SOLIDARNOŚĆ

No witam serdecznie !!

Tak, wiem przesadna była ta przerwa blogowa....nie chcę się głupio tlumaczyć, ale bło tyle zawirowań w moim życiu : kupno mieszkania, urządzenie go od podstaw, zmiana pracy oj dużo by opowiadać. Ale już wracam na pawidłowe tory i cieszę się, że pomimo prawie rocznej przerwy mam czas aby coś przetestować

A będzie to (a raczej będą ) śliwki Nałęczowskie w czekoladzie !!

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to rozmiar każdego cukierka (hmmm można nazwać to cukierkiem ? może bardziej czekoladką ?)

Oto porónanie do zwykłej standardowych rozmiarów zapalniczki





Może zacznijmy od kilku słów teorii, czyli skład Śliwki Nałęczowskiej:

Śliwka kandyzowana - 37%
cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz palnowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (2%), mleko w proszku odtłuszczone, syrop glukozowy, tłuszcz mleczny, emulgatory (lecytyna sojowa, E476), aromaty.

Widzimy również dopisek, że jest to produkt bezglutnowy 

Znalezione obrazy dla zapytania anna lewandowska gluten

Nie mogłam się powstrzymać :)


Wracająć do tematu na opakowaniu widzimy również, że w 100 g. produktu znajduje się 1821 kJ/434 kcal. Tłuszcz to 18 g., w tym kwasy tłuszczowe nasycone 11g. Węglowodany 62 g. w tym cukry 60 g. Białko 3,6 g. a i nawet sól się znajdzie  0,04 g. Troszkę tego cukru jest, ale po 1 kto by się tym przejmował a po 2 jedna śliwka jest tak bardzo duża i syta, że od jednej takiej czekoladki nic się nam nie stanie :)



Oto fotki obrazujące jak dużo jest.... śliwki w Śliwce







Jak widać na 2 pierwszych fotach między śliwką a czekoladową polewą jest jeszcze masa kakaowa ummmm czy można chcieć więcej ??


Cała kampania Śliwki Nałęczowskiej odbywa się pod hasłem #Bezpośpiechu. Zabrałam więc kilka śliwek na małe wakacje. A mianowicie na Wielkanoc w Barcelonie. Myślę, że zarówno same Śliwki jak i towarzyszące mi osoby były z tego wyjazdu zadowolone


Mamunia już od startu samolotu nie mogła się powstrzymać, żeby skubnąć coś słodkiego (7 rano zamiast śniadanka) 


 Spacerując uliczkami Barcelony


  #BezPośpiechu - Moja chwila odpoczynku ze Śliwką Nałęczowską



 #SmakPokolen  Ulubiony moment dnia to ten, w którym można było do kawki wyjąć Śliwkę Nałęczowską


Czas na podsumowanie i przyznanie ocen w każdej kategorii (oczywisćie oceny moje jak i moich testerów - z racji tego, że moja Mama dorwała się do więszości śliwek...testerów było nieco mniej niż zazwyczaj, bo tylko około 7 osób)


1. OPAKOWANIE

Zarówno ozdobna puszka jak i foliowe paczki ze Śliwką są w kolorze fioletu- może nawet jest to granat- z zielonymi akcentami. Jest to bardzo eleganckie połączenie i sprawia, że Śliwka Nałęczowska nadaje się idealnie na prezent. Sam cukierek ma więćej koloru białęgo - by na białym tle można było umieśćić symbole owoców- śliwek

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

2. ZAWARTOŚĆ "CUKIERECZKA"

Jak już wspominałam cukierek jest naprawdę duży. Jest to cała śliwka - kandyzowana - zatopiona w masie kakaowej i polana dodatkowo czekoladą. Cukierek jesr dosłownie NABITY i dość ciężki :)

OCENA MOJA 6/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6

3. SMAK

Skusiłam się by ocenić osobno smak czekolady wrac z masą kakaową, która została na czekoladzie przy rozdzielaniu oraz osobno smaku śliwki- jednak sama śliwka nie zasmakowała mi, tak więc ocena produktu nazwanego śliwką w czekoladzie musi być mimo wszystko kompleksowa co wpłynie na podwyższenie oczywiście oceny

Całość mimo wysokiej zwartości cukru no i warstw (śliwka, masa kakaowa, czekolada) nie jest aż tak słodka jak by się wydawało. Mimo tego, nie da się zjeść na raz więcej niż 1 taką śliwkę. Jest ona bardzo syta i duża, więc do jednej kawki jedna śliwka zupełnie wystarczy. Dzięki temu opakowanie Śliwki Nałeczowskiej wystarczy nam naprawdę na dłuugi czas

OCENA MOJA 5/6
OCENA ZNAJOMYCH 6/6 (a to łasuchy!!)

Muszę dodać, że moi znajomi (tacy znajomi w wieku 25-30 lat) byli sceptycznie nastawieni do produktu jakim jest śliwka w czekoladzie, ponieważ w ogóle owoce w czekoladzie kojarzą im się z przysmakami starszych osób (naszych rodziców, dziadków), jednak po spróbowaniu prooduktu Solidarności, momentalnie zmienili zdanie, co idealnie odzwierciedla ich punktacja


Do następnego wpisu !!

O.